poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział XXVIII ♥

Krocząc ulicami Manchesteru myślałam o paru dniach pobytu tutaj. Byłam na kilku imprezach, parę razy wychodziłam z Jade na spotkanie z jej znajomymi, spędziłyśmy miłe popołudnie na zakupach w centrum handlowym, siedziałyśmy do późna na daszku za oknem sącząc piwo i rozmawiając o jakiś bzdetach. Czas spędzony tutaj był czystą przyjemnością, więc stwierdziłam że będę częściej przyjeżdżać do Jade.

Odrywając się od swoich myśli, przeszłam na drugą stronę i weszłam do jednej z kawiarni, do której mnie ciągnęło od paru dniu. Wchodząc, chwyciłam menu leżące na ladzie, a potem usiadłam przy stoliku w rogu czekając, aż kelnerka odbierze zamówienie. Po chwili urocza brunetka podeszła z notesikiem i ołówkiem w ręku pytając co chciałabym zamówić. 
-Średnie latte i jabłecznik- odparłam uśmiechając się delikatnie.
Brunetka odeszła i zostałam znowu sama przy stoliku.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zaczęłam przeglądać wiadomości, które dostałam w ciągu tygodnia. Było mnóstwo niedebranych połączeń od taty, Grega, mamy, Amy i Meg. Poza tym kilka mało znaczących wiadomości. Odłożyłam telefon na bok i podniosłam głowę by zorientować się czy brunetka niesie już moje zamówienie, jednak zamiast dziewczyny zobaczyłam Kyle. Zmarszczyłam brwi zadając sobie w głowie pytanie co on tutaj robi. Chłopak niespodziewanie spojrzał w moją stronę i z tym swoim cwaniarskim uśmieszkiem, całkiem podobnym do uśmieszku Jade, dosiadł się do mnie.

-Co tu robisz Hall?
-Mogłabym spytać o to samo Jonson.
-Interesy ojca i te sprawy.
-Chwila odpoczynku od życia w Oxfordzie- rzuciłam i usmiechnęłam sie na widok brunetki podchodzącej do stolika z kawą i ciastkiem.- Dziękuję- powiedziałam i zabrałam się za jedzenie.
Jednak nim dziewczyna odeszła, Kyle poprosił o filiżankę espresso.

Byłam nadzwyczaj spokojna siedząc przy jednym stoliku z Kylem, bo co jak co, ale ten gość drażnił mnie od samego początku. 

-Nie ma z tobą Grega?
-Nie- odparłam krótko, posyłając mu wzrok mówiący by nie drążył tematu.
-Długo tu zostajesz? 
-Książę piszesz, że ciągle zadajesz pytania?- rzuciłam i przewróciłam oczami.
-Po prostu pytam. To jak? Długo jeszcze tu zostajesz?
-W sumie to nie wiem. Jeszcze parę dni na pewno zostanę. A ty?
-Wyjeżdżam jutro wieczorem. May została z nianią sama, a nienawidzę gdy ktoś obcy się nią opiekuje.
-Uczynny braciszek?- spytałam, nie żałując w tym stwierdzeniu, grama ironii.
Kyle zamiast odpowiedzieć zaśmiał się tak jak miał w zwyczaju i spytał:
-Zawsze taka jesteś?
-Taka to znaczy jaka?
-Zimna, opryskliwa, wredna, nie szanująca innych...
-Zazwyczaj- rzuciłam, kończąc swój podwieczorek.
-To może zmień to, chociaż dla mnie.
-Najpierw musisz na to zasłużyć- mruknęłam, dając mu całusa w czoło, jednocześnie uśmiechając się ironicznie i wyszłam z kawiarni. Nie martwiłam się nieuregulowanym rachunkiem, bo wiedziałam że Kyle zapłaci za oba posiłki.




Rozdział XXVII ♥

-Zapraszam do środka...- drzwi otworzyła mi kobieta po piędziesiątce. Wyminęłam ją i skierowałam się po schodach do pokoju na końcu korytarza.
-Siema Hayes!- weszłam do pomieszczenia zastając w nim blondynkę, słuchającą muzyki, która roznosiła się po pokoju.
-Kogo my tutaj mamy... Cześć Hall- rzuciła i podniosła się z podłogi. Wstając, chwyciła leżącą obok niej paczkę papierosów i poszła w stronę okna. Otworzyła je na oścież i przerzuciła nogi przez parapet, tym samym usiadła na daszku, na którym zawsze paliła. Zrobiłam to samo co ona, i po chwili obie siedziałyśmy na zewnątrz paląc.

-To czego sobie życzysz?- spytała cwaniarsko Jade.
-A czego Hall może sobie życzyć?- rzuciłam śmiejąc się i zaciągnęłam się ponownie.
-Jackson przyjeżdża jutro, więc na pewno coś się znajdzie.
Uśmiechnęłam się pod nosem i dopaliłam do końca fajkę. Lubiłam robić z nią interesy, tym bardziej jeśli chodziło o nagłe sytuacje.

Jade była dilerką i od 2 lat załatwiała mi prochy. Poznałyśmy się na jakimś głupim obozie w 4 klasie i utrzymywałyśmy ze sobą stały kontakt. Gdy potrzebowałam kolejnych porcji narkotyku, Jade w ekspresowym tępie mi go załatwiała. Jackson jako kurier, przywoził mi je do Oxfordu, przez co nie musiałam jeździć co tydzień do Manchesteru. Rzadko kiedy płaciłam za kolejne działki, toteż z czasem się uzależniłam, brałam coraz więcej i coraz częściej.

-Na ile przyjechałaś?- spytała Jadey, gasząc papierosa na daszku i rzucając go do ogródku sąsiadów.
-Parę dni, może tydzień- odparłam i weszłam ponownie do pokoju. Dłonie i ubrania przesiąknęły mi zapachem tytoniu, toteż zrzuciłam z siebie ciuchy i wzięłam szybki prysznic. Mimo, że uwielbiałam palić nienawidziłam, gdy cała śmierdziałam fajkami. Hayes przyniosła mi jakieś ubrania, które szybko nałożyłam na siebie.
Jackson przyjechał następnego dnia przywożąc trochę pieniędzy za narkotyki, które dostarczył klientom oraz kilkoma działkami, których tak potrzebowałam.

Po tygodniu pobytu w Manchesterze stwierdziłam, że warto by było poinformować Julie gdzie jestem. Nie chciałam mówić tego tacie, bo wiedziałam, że gdy Greg przyjdzie spytać o miejsce mojego pobytu, ten się wygada i tym samym wszystko spieprzy. Zadzwoniłam do partnerki ojca, mając nadzieję, że odbierze telefon. Miałam do niej mimo wszystko większe zaufanie, niż do taty. Julie odebrała i szybko streściłam jej jak się tu znalazłam, prosząc by nie mówiła ojcu gdzie jestem.
-To bezpieczne miejsce Julie, nic mi się nie stanie.
-Przekażę to twojemu tacie.
-Przeproś go ode mnie.
-Nie ma sprawy. Coś jeszcze?
-Nie. Jesteś kochana, do zobaczenia za kilka dni- rzuciłam i rozłączyłam się.

Położyłam się na łóżku Jade i uśmiechnęłam się sama do siebie. Siedziałam tu sama, ponieważ Hayes miała parę spraw do załatwienia, a starsza pani raczej nie była odpowiednim towarzystwem jak dla mnie. Podniosłam się z łóżka i przebrałam się w jeansy, czarną koszulkę z nadrukiem ulubionego zespołu Jadey i swoje martensy. Chwyciłam po drodze kurtkę, w której miałam jakieś drobne i telefon. Wyszłam na zewnątrz kierując się w stronę ścisłego centrum miasta.