czwartek, 29 maja 2014

Rozdział XXV ♥

-Nieźle udawałaś z tą narzeczoną- Kyle siedział naprzeciw, uśmiechając się do mnie.
- Matka była cheerleaderką, występowała w teatrze, wygrywała większość nagród, została królową balu na swoim promie i przez cały college piastowała stanowisko przewodniczącej szkoły, dziwisz się?- rzuciłam.
-W sumie nie- skwitował i wyciągnął coś z kieszeni marynarki.- Dla Ciebie...- podał mi pudełeczko obwiązane srebrną wstążeczką.
-Nie zapędzasz się? 
-To taki mały podarunek ode mnie, potem i tak będziemy się unikać.
Chwyciłam podarek i rozwiązałam wstążeczkę. W środku leżały 2 bilety na koncert Arctic Monkeys- mojego ulubionego zespołu. Westchnęłam i spojrzałam na Kyle'a.
-Oszalałeś prawda?- rzuciłam i odsunęłam od siebie prezent.
-Choć raz przyjmij coś ode mnie- powiedział i podał mi pudełko. Wzięłam je do ręki i wstałam od stolika. Uścisnęłam Kyle'a i dałam skromnego buziaka.
-Dziękuję- mruknęłam cicho. 
On nic nie powiedział, tylko wziął mnie za rękę i wyszliśmy z kawiarni, w której do tej pory przebywaliśmy. Nie wiem dlaczego mi to nie przeszkadzało, w sumie było przyjemnie. 
Poszliśmy do parku, usiedliśmy z kubkami kawy na ławce i zaczęliśmy gadać o jakiś pierdołach. Nie po to tu przyjechałam przecież!

-Kyle, Kyle, Kyle czekaj...- powiedziałam, tym samym przerywając mu paplaninę o willi jego ojca na Majorce i propozycji wspólnych wakacji.- Słuchaj, ja nie mogę się z tobą spotykać i mam nadzieję, że o tym wiesz. Wyjeżdżam w tym tygodniu, nie powiem kiedy, ale nie mam zamiaru iść z tobą do łóżka przed samym wyjazdem- jego dotychczasowy uśmiech zamienił się w grymas.
-Wiem, ale Lisa chyba mi się podobasz...- gdy to powiedział odebrało mi mowę. Wyciągnęłam z torby bilety na koncert AM i położyłam mu je na kolanach.
-Zapomnij o tym, że kiedykolwiek się poznaliśmy, zapomnij o mnie- wydusiłam z siebie i odeszłam.
W mojej głowie panował chaos. Przecież moje życie nie jest historią, w której wrogowie zakochują się w sobie. Muszę wyjechać stąd jak najszybciej albo kupić dobrą wódkę by zapomnieć o tym co tu się stało. 

środa, 28 maja 2014

Rozdział XXIV ♥

*z punktu widzenia Kyle'a*

Nie wiem co intrygowało mnie w tej dziewczynie. Fakt- jest arogancka, chłodna i dość wrogo nastawiona do mnie odkąd się poznaliśmy, ale coś pociągało mnie w niej. Mimo wszystko była uściśleniem moich marzeń o idealnej dziewczynie- piękna, stanowcza w swoich postanowieniach i umiała zrobić wielkie wrażenie na innych. W życiu nie widziałem takiej osoby, ani nawet trochę do niej podobnej. Może warto by było się z nią ustawić...? Może czas najwyższy się z nią umówić?

-Przepraszam...-kelnerka postawiła przede mną filiżankę z espresso.- Pańska znajoma nie uregulowała jeszcze rachunku i...
-Zapłacę za nią- rzuciłem, a ona uśmiechnęła się i skinęła głową. Odwróciła się i odeszła w stronę jakiś drzwi. Prawdopodobnie do pokoju dla pracowników. Wypiłem kawę oraz uregulowałem oba rachunki i wróciłem do hotelu, w którym aktualnie się zatrzymałem razem z ojcem. Chwyciłem telefon, wybrałem numer do słodkiej arogantki.

*z punktu widzenia Lisy*

-Ej Hall! Telefon Ci dzwoni!- Jade krzyczała z pokoju, podczas gdy ja siedziałam na daszku i kończyłam fajkę.
-No to odbierz! Powiedz, że mnie nie ma!
-Rezydencja Hayes, w czym mogę służyć?- usłyszałam głos blondynki, a zaraz chwilę po tym śmiech.
-Lisa, jakiś Kyle do Ciebie- powiedziała z uśmiechem.
-Co się stało, że dzwonisz? Przecież takie wyrzutki jak ty, nie rozmawiają z taką osobą jak ja..
-Daruj sobie... Chciałem Cię zaprosić na imprezę, wpadniesz?
-Jasne- odparłam i rozłączyłam się. Chwilę później dostałam SMS-a z namiarami na klub, w którym miałam spędzić noc z Kyle'em.

-Idziemy jutro na imprezę Jade- rzuciłam i wróciłam na daszek, by zapalić jeszcze jednego papierosa.
-Pożyczę Ci jakieś ciuchy- powiedziała i dołączyła do mnie.


Następnego dnia wstałam przed 12. Zrezygnowana wygrzebałam się z pościeli i poszłam zmyć z siebie resztki snu. Przebrałam się w http://allani.pl/zestaw/951553-jeansy-wrangler-kurtka-signific i zeszłam na dół by zjeść śniadanie. Wręcz rzuciłam się do lodówki i wyciągnęłam coś z czego mogłabym zrobić posiłek dla siebie. Zjadłam na prędko i pobiegłam na górę po torebkę. Chciałam wyjść na miasto, skoro to miały być moje ostatnie dni pobytu w Manchesterze.
-Gdzie Jadey?- spytałam widząc staruszkę przechodzącą obok mnie.
-Nie mam pojęcia... Powiedziała, że wróci później bo ma jakieś sprawy do załatwienia- uśmiechnęłam się lekko, a potem zbiegłam po schodach na dół i wyszłam na zewnątrz. Złapałam taksówkę i pojechałam do ścisłego centrum miasta.

-Proszę się zatrzymać, to tu- powiedziałam mijając dużą, zarazem piękną kamienicę, w której aktualnie mieścił się jeden z lepszych hoteli w Manchesterze. Zapłaciłam za kurs i wysiadłam z samochodu. Poprawiłam włosy, uśmiechnęłam się lekko, a potem weszłam do środka. Podeszłam do recepcjonistki, która układała równiutko jakieś broszury na kontuarze.

-Mogę w czymś pomóc?- spytała sztucznie się uśmiechając.
-Szukam pana Jonsona... Zastałam go?
-Przepraszam nie mogę udzielać takich informacji osobom do tego nie upoważnionym- powiedziała równie sztucznie zmartwionym głosem. Uśmiechnęłam się pod nosem, licząc na to, że nie zapyta ile mam tak naprawdę lat.
-Jestem jego narzeczoną- rzuciłam i pokazałam pierścionek, który dostałam od Grega jakiś czas temu.
-Ah... No tak, pan Jonson wspominał... Już dzwonię do jego pokoju, proszę poczekać- mruknęła, zaczynając szukać jakiś numerów w dokumentach. Oparłam się o kontuar i czekałam, aż ktoś doprowadzi mnie do Kyle'a. Musiałam z nim pomówić i to szybko...