Gdy się obudziłam było po 12, Grega nie było obok, a ja byłam nadal zmęczona.
Ociągając się wstałam z łóżka, i zaczęłam wywalać wszystko co miałam w torbie, w celu znalezienia telefonu.
'Nowa wiadomość od: Mom'- przeczytałam.
'Wychodzimy dzisiaj z szpitala :) ' plus załączone zdjęcie uśmiechniętej mamy i Petera, trzymającego fotelik z Claire.
Uśmiechnęłam się pod nosem i zeszłam na dół.
-Lisa chodź do kuchni!
-Uhm...- mruknęłam, a w myślach wyliczałam ile on rzeczy mógł już przypalić, gdy ja spałam.
-Kawa?- spytał stojąc tyłem do mnie.
-Poproszę- ziewnęłam i siadłam na jednym z krzeseł, otaczających wyspę w kuchni.
Greg odwrócił się i położył przede mną tacę, z dwoma tostami i dżemem, jabłkiem, kawą i białą różyczką.
-O jejku, ale śliczne- powiedziałam i wstałam z krzesła. Podeszłam do Grega i go mocno przytuliłam, czując że on ciągle całuje mnie w czoło.
On był taki cudowny, a ja ciągle miałam głupie wrażenie, że za mało daję od siebie. Że to on utrzymywał jakoś cały ten związek. Mimowolnie zaczęłam płakać. Ta myśl była jakaś przytłaczająca.
-Ej co jest?- spytał Greg ze strachem w oczach i troską jednocześnie.
Podniosłam głowę z jego torsu i otarłam łzy.
-Nic.. po prostu.. nic..- wydukałam i przywarłam znowu do niego.
-Lisa tak nie można- rzucił.
-Co..?
-Widzę, że coś się dzieje- powiedział.
-Nic się nie dzieje- odparłam i uśmiechnęłam się delikatnie, ale jednak sztucznie.
-Skarbie, wiem o tobie więcej niż ci się wydaje. Odkąd wyjechaliśmy do Newcastle ciągle to robisz. Co noc brałaś jakieś tabletki nasenne i prochy. Wyrzuciłem to wszystko.
-Co?! Greg ty nic nie wiesz! -zaczęłam krzyczeć na chłopaka, i ogarnęła mnie wielka złość.
Zaczęłam walić rękami o jego tors. Wszystkie tabletki i prochy, które miałam tak po prostu zniknęły..
-Lisa! To cię wykańcza! Zrozum to!- krzyknął i złapał mnie za nadgarstki.- Lisa ja chcę z tobą żyć do końca życia.. Cholera dziewczyno ja cię potrzebuję.
-Czemu mnie nie powstrzymałeś..?- Spytałam i przestałam szarpać się.
-Nie wiem... Przepraszam Lisa, przepraszam. Tak cholernie przepraszam...- powiedział i pojedyncze łzy zaczęły ściekać mu po policzkach.
Podniosłam głowę i wytarłam mu łzy skrawkiem swojego swetra.
On nie może płakać przeze mnie- pomyślałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz