Staliśmy przytulając się dobre 10 minut, kiedy w końcu oderwałam się od niego.
-Lisa czemu to robiłaś?- spytał, sadzając mnie na krześle jak małe dziecko.
-Bo to pomaga... Pomagało- mruknęłam i chwyciłam jabłko do ręki.
-Nie lepiej zjeść czekoladę, przejść się, pogadać..?
-Jak dla mnie lepsze było to- odparłam podnosząc głowę.
-Mogłaś umrzeć z przedawkowania.
-Siedzę w tym od 2 lat.
-Zajebiście...- mruknął i odłożył, trzymaną do tej pory szklankę, na blat z hukiem.
-Rozlałeś.
-I co z tego? Co z tego?! Lisa, mogłem Cię stracić! Nie rozumiesz?!
-Greg, straciliśmy kontakt jakiś czas po twojej wyprowadzce z Newcastle. Miałam napisać kiedy zaczęłam brać byś mnie powstrzymał? Czy ty widzisz w tym sens?- spytałam, odkładając jabłko i wstając z miejsca.
-Lisa!- powiedział głośno i chwycił mnie za nadgarstek.
-Przemyśl sobie wszystko- rzuciłam i wyswobodziłam się z uchwytu.
Poszłam na górę i wrzuciłam wszystko do torebki. Chciałam już wrócić do domu.
Potrzebowałam nowych prochów. Potrzebowałam chwili izolacji od innych.
Chwyciłąm torbę i zbiegłam ze schodów.
-Lisa! Lisa!- Greg usłyszał, że zeszłam na dół i wybiegł z kuchni, chcąc mnie zatrzymać.
Szybkim krokiem wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Nie wiem czy Greg wybiegł za mną czy nie, bo szybko władowałam się do auta i z piskiem opon pojechałam przed siebie.
Chcąc nie chcąc pojechałam do domu. Praca taty i Julie była jedną z tych, w których ciągle było coś do zrobienia, więc nie było ich w domu i tym razem.
Poszłam na górę rzucając rzeczy gdzie popadnie i wzięłam szybki prysznic. Włosy spięłam w wysokiego kucyka, pomalowałam się na szybko. Przebrałam się w czarne rurki i zwykłą białą koszulkę. Założyłam czarne martensy i narzuciłam na siebie kurtkę w kolorze khaki.
Wyszłam ponownie z domu i wsiadłam do auta. Ruszyłam z podjazdu i pojechałam w dobrze znane mi miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz