środa, 10 lipca 2013

Rozdział XVIII ♥

Zeszłam na dół. Na dole czekała na mnie Amy i Meg z Julie.
Wsiadłyśmy do samochodu Julie, która miała nas podrzucić na miejsce. Całą drogę nie wiedziałam gdzie jadę no, ale chyba na tym polegała ta niespodzianka.

-Teraz nie patrz... No, ale nie patrz! Lisa! Jesteś beznadziejna...- mówiła Meg prowadząc mnie z zakrytymi oczami, przed siebie.
-Dzięki...- odparłam i na oślep, szłam dalej.
-Taaaa daaam!- krzyknęła w końcu entuzjastycznie pokazując mi salę wypełnioną po brzegi ludźmi z naszej szkoły.
- Jejku tyle ludzi!- powiedziałam i przytuliłam mocno Amy i Meg.

Poszłyśmy w głąb sali.
Impreza się świetnie rozkręcała. Koło północy wszyscy wyszli na parking z tyłu budynku.

-Lisa! - krzyknął ktoś. Odwróciłam się i zobaczyłam tatę, który szedł w moim kierunku z małym pudełkiem w ręce.
-Cześć tato!- odparłam.
-Masz urodziny i tak jakoś nie wiedziałem co Ci kupić i... zresztą trzymaj.- powiedział i podał mi pudełko.
-Dziękuję... Wiesz, że nie musiałeś nic kupować.- rzuciłam i przytuliłam ojca.
-Otwórz.- mruknął, a wszyscy łącznie z nim, gapili się na mnie.
Otwarłam pudełeczko i niemal się popłakałam się z radości. W środku leżały kluczyki do samochodu! Męczyłam tatę, by mi kupił samochód, ale nie sądziłam, że o zrobi! Prawko dostałam miesiąc wcześniej, ale nie korzystałam z tego 'przywileju' tak często. Ograniczałam się jedynie do jeżdżenia do sklepu czy coś. Dzięki własnemu samochodowi mogłam robić co chciałam!
-Cieszę się, że Ci się podoba - powiedział mój ojciec.
-Jeju jeju jeju jeju! - mówiłam.- Mogę zobaczyć wóz?- spytałam w końcu.

Ojciec wskazał ręką w stronę tłumu, który w tym momencie przeniósł się w inną stronę, tym samym pokazując i mój samochód. Podeszłam do niego i zorientowałam się, że to Land Rover! Od zawsze kochałam te samochody.

-Matko! Tato jesteś geniuszem! Jest świetny!- mówiłam podekscytowana.
-No to się cieszę, że trafiłem z prezentem- odparł. -Ale tankować to ty sobie sama będziesz.- powiedział z śmiechem, a potem poszliśmy dalej się bawić.

Julie i tata siedzieli tylko do pierwszej, bo potem musieli coś tam załatwić. O drugiej, niektórzy zaczęli wychodzić, ale to naprawdę była mniejszość- 15 osób max.
Dopiero o piątej zaczęło wychodzić dużo osób.
Impreza skończyła się tak naprawdę gdzieś koło szóstej, gdy już na serio zostało może z 5 osób.
Ja, plus Meg i Amy na doczepkę, wyszłyśmy z klubu o siódmej rano, gdy ogarnęłyśmy wszystko. Musiałyśmy wracać same. Na dodatek taxi, bo mimo obowiązującego zakazu piłyśmy alkohol.
Mój samochód wziął i odwiózł Josh, który jakoś nie chciał pić. Niby mógł nas wziąć ze sobą, ale musiałybyśmy wtedy jechać gdzieś koło czwartej rano, ale nam to zupełnie nie pasowało.
Tak więc, gdy przyjechałam do domu była godzina 7.30, a ja byłam totalnie padnięta po całonocnej imprezie.
Pierwsze co zrobiłam to ściągnęłam buty, które strasznie mnie obdzierały, a potem poszłam spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz