Przez kilka dni chodziłam jak zombie. Tata też nie wiedział gdzie jest Greg, więc coraz bardziej się o niego bałam. Dopiero od dobrze poinformowanej Meg dowiedziałam się o co chodzi.
Greg wyjechał do Francji na miesięczny staż.
No świetnie. Pewnie znowu się ostatnia dowiaduję o wszystkim- pomyślałam, gdy się o tym dowiedziałam.
Tego samego dnia znowu próbowałam do niego się dodzwonić, ale znowu bezskutecznie. Od kogoś dowiedziałam się kiedy wraca mój przyjaciel- 3 dni przed moimi urodzinami. Wszystko to było strasznie dziwne.
To była moja ostatnia sobota przed szkołą, więc stwierdziłam, że chyba sobie odpuszczę te zakupy z dziewczynami, które były zaplanowane od kilku dni, jak nie od jakiegoś tygodnia. W końcu przydała by mi się jakaś cisza i spokój, a nie durne darcie się dzieci w sklepach.
Wysłałam krótkiego SMS-a do dziewczyn, że nie przyjdę, a potem przebrałam się w wygodne ciuchy i zeszłam na dół. Ubrana w parkę w kolorze khaki, czarne jeansy, białą koszulkę z czarnym nadrukiem i ciemno-brązowych butach, poszłam w stronę domu Grega. Albo może raczej w stronę lasu za jego domem. Jego dom leżał na obrzeżach miasta, więc marsz na koniec miasta, zajął mi trochę czasu. Ale w sumie było mi wszystko jedno. Tak czy siak nikt na mnie nie czekał. Chodziłam po tym lesie i chodziłam, nie zwracałam uwagi na to gdzie jestem, pewnie wyglądałam jak jakaś obłąkana, która nie wie gdzie jest. Było mi już wszystko jedno- czułam tylko swój wielki ból po stracie Grega. W sumie było to dziwne, bo przecież on miał wrócić niedługo, a ja robiłam z tego problem jakby on już nigdy miałby nie wrócić czy coś w ten deseń. Po kilku godzinach łażenia po lesie, gdy zrobiło się zimniej, zrozumiałam, która jest godzina- grubo po 21. W sumie i tak mi się nie spieszyło. W pewnym momencie potknęłam się o korzeń drzewa. Zamiast wstać od razu z mokrej ściółki, przesunęłam się pod drzewo i oparłam się plecami o wilgotną korę. Totalnie wykończona po tym dniu usnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz