Gdy otworzyłam oczy było jeszcze ciemniej, niż przed tym kiedy mi się kimło.
Na dodatek ktoś niósł mnie na rękach. Tak serio na początku myślałam, że mam omamy i źle widzę, ale nie. To przecież był Greg! On mnie niósł na rękach! Tylko co on do diabła tutaj robił?!
Musiałam być naprawdę zmęczona, bo gdy miałam spytać się chłopaka o to, powieki same mi się zamknęły, a zamiast kilku słów skierowanych do niego wydałam głuchy jęk albo raczej jakiś niezrozumiany bełkot.
Obudziłam się na kanapie, w salonie Grega. Była godzina 5 rano. Przynajmniej zegar taką godzinę wskazywał. Wyciągnęłam rękę spod koca, którym byłam otulona. Dłoń była cała brudna z błota i liści. Otrzepałam ją, a potem uczyniłam to samo z drugą ręką. Widocznie moje ruchy obudziły śpiącego do tej pory Grega, bo gdy zobaczyłam go to był bardzo, bardzo nieprzytomny.
-Przepraszam...- szepnęłam do niego.
-Za co?
-Za to, że cię obudziłam...- mruknęłam.
-Prędzej za to, że taki numer odwaliłaś.- rzucił i przeciągnął się na fotelu.
-Że co proszę? To ty 'wyjechałeś' bez słowa i jeszcze się tak dziwnie zachowywałeś...- odparowałam i szybko podniosłam się, co okazało się wielkim błędem, bo po chwili się przewróciłam. Całe ciało było jeszcze odrętwiałe.
-Ej! Ostrożnie!- rzucił Greg i szybkim krokiem podszedł do mnie i podniósł mnie z podłogi.
-Dobra, wal się!- odparłam i wyrwałam mu się.
-Dokąd idziesz?- spytał. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Od razu poczułam zimno, które przeszyło moje ciało. Zadrżałam.
Może powinnam wrócić do środka?- przemknęło mi przez głowę- I tak muszę iść do domu- pomyślałam w duchu i mimo zimna panującego na ulicy, ruszyłam w stronę najbliższego przystanku autobusowego.
-Lisa zaczekaj!- Greg już za mną biegł.
Zatrzymałam się i porządnie wymierzyłam mu policzek.
-Zostaw mnie. Nie odzywaj się do mnie. Rozumiesz?- wycedziłam przed zaciśnięte zęby, czując przy okazji gulę w gardle.
On popatrzył na mnie smutnymi oczami. Nie powiedział zupełnie nic.
Miałam mu podziękować za to, że mnie okłamał? Że okłamał także innych? Za to, że tak się zachowywał?
Ruszyłam w stronę domu. Autobus, który mógłby mnie podrzucić pod dom, jechał dopiero za godzinę, a nie zamierzałam marnować czasu na czekanie na niego. Poszłam do domu na piechotę. W domu byłam koło 6, więc natknęłam się, więc tylko na Julie, która już stała na nogach.
-Lisa... Coś się stało?- spytała Julie, która stała z tuszem w ręce i wyszła z łazienki, tylko dlatego, by sprawdzić czy ja to ja.
-Nie...- odparłam i otworzyłam drzwi do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i nakryłam poduszką głowę. Łzy same zaczęły płynąć.
Julie przez godzinę dociekała o co chodzi, lecz nic ze mnie raczej nie wyciągnęła. Tata, gdy się obudził. też nie dowiedział się co się stało.
Julie przynosiła mi na szafkę nocną, jakieś jedzenie i całe pudełka chusteczek.
W domu spędziłam prawie tydzień. Gdzieś w drugim tygodniu września zaczęłam w miarę normalnie funkcjonować. No prawie. Chodziłam na lekcje, gadałam z przyjaciółmi, ale coś czułam, że jakaś cząstka mnie nie funkcjonuje. Tak jakby została z Gregiem. Dziwne, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz