wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział IX ♥

-Eeee...cześć- rzuciłam wchodząc do jadalni. Julie krzątała się, przy ślicznie zastawionym stole.
-Już przyszłaś... Twój tata siedzi w gabinecie- powiedziała patrząc na mnie. Jakby nie było wyprzedziła moje pytanie.
Bez słowa ruszyłam w stronę pokoju, który tacie służył za gabinet.
-Tato...- mruknęłam wchodząc do środka.
-Już jesteś Lisa! To super! Leć się przebrać w coś odpowiedniego... W sukienkę czy coś tam...
-Po co?
-Bo to wymaga ubrania sukienki- odparł, a ja popatrzałam na niego jak na wariata-To idź już... Albo czekaj! Jak myślisz, który krawat będzie lepiej pasował- rzucił.
-Myślę, że ten- wskazałam ręką- Ale po co to całe widowisko?
-Zobaczysz później. Leć się przebrać- powiedział.
Z mieszanymi uczuciami poszłam do swojego pokoju. Wzięłam szybką kąpiel i umyłam włosy. Miałam najwięcej 20 minut czasu, więc było trzeba się spieszyć. Włączyłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Musiałam wynaleźć jeszcze ubrania!  Wystawiłam głowę zza drzwi i jednocześnie susząc włosy, szperałam w szafie. Dobrze, że kabel był dość długi, bo chyba bym się nie wyrobiła!
Nie umiałam nic wynaleźć... Włosy szybko schły, więc stwierdziłam, że przekopię w ekspresowym tempie szafę. Wywaliłam prawie wszystko i dopiero wtedy stwierdziłam fakt, iż mam tylko jedną sukienkę- w dodatku byłam w niej tylko jeden raz.
-No dobra...- mruknęłam sama do siebie. Ubrałam sukienkę i dobrałam do niej dodatki. Całość prezentowała się dość okazale - http://allani.pl/zestaw/767787.
Zrobiłam delikatny makijaż, a potem zaczęłam zastanawiać się co mam zrobić z włosami. Rozpuścić je czy związać w wysokiego kucyka.
Wybrałam opcję numer jeden, tym bardziej, że moje włosy ślicznie wyglądały w delikatnych lokach, tuż po umyciu.
Cicho zbiegłam po schodach i poszłam w kierunku jadalni.
-Łał...- powiedział mój tata na mój widok. Julie tylko promiennie uśmiechnęła się i pacnęła delikatnie ojca w ramię.
-Dzięki... Co to za niezwykła okazja?- spytałam siadając do stołu.
-No wiesz... Ja i Julie zamierzamy zamieszkać razem. - powiedział i czekał na moją reakcję.
-Poważnie?- spytałam lekko zaskoczona.
-Tak...
-No to w końcu, zjem normalny obiad- rzuciłam z uśmiechem. Tata spalił buraka, a ja z Julie zaczęłyśmy się śmiać.
Odkąd przyjechałam do Oxfordu, ciągle jadłam fast foody i dania odgrzewane w mikrofalówce. Jakiś normalny obiad, by był miłą odmianą.
Od słowa do słowa dowiedziałam się, że Julie zajmuje się dziennikarstwem i w sumie przez to poznali się z ojcem. Ponoć tata udzielił mini-wywiadu do lokalnej gazety na temat nowoczesnej architektury czy czegoś tam... Nie byłam zła na Julie, że się wprowadziła. Polubiłam ją. Cała kolacja była świetna.
Przed pójściem spać napisałam krótkiego SMS-a do mamy.
Jakieś nagłe wydarzenie sprawiło, że chciałam spotkać się z mamą. Naprawdę nie wiem czemu.
Położyłam się i ciągle myślałam o tym co przeżyłam tu w Oxfordzie...
Rano obudziło mnie delikatne słońce wpadające przez okno do pokoju. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Była sobota, więc nie musiałam spieszyć się z wstawaniem. Sięgnęłam po butelkę wody, która zawsze leżała przy łóżku. Napiłam się i trochę z przymusu wstałam z łóżka. Poczłapałam do łazienki i ogarnęłam się. Włosy spięłam w luźnego koka i ubrałam się w http://allani.pl/zestaw/768686.
Zbiegłam na dół po schodach. Julie i taty nie było ani na dole, ani na górze. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę kuchni.  Wyciągnęłam z lodówki mleko i szybko zalałam nim płatki, które wsypałam chwilę wcześniej do miski. Gdy chciałam schować mleko, zauważyłam jakąś kartkę na lodówce.
'Zrób coś sobie na kolację. Obiad masz w lodówce
Pojechaliśmy do Southampton.Wrócimy jutro rano.
Jak coś to dzwoń.
Tata'
-Co oni robią w Southampton?- mruknęłam sama do siebie i poszłam do salonu. Praktycznie cały dzień siedziałam na kanapie, oglądając denne seriale w telewizji.
Gdzieś po 16 stwierdziłam, że przydały by się jakieś drobne zakupy, bo w lodówce świeciło pustkami .
Przebrałam się w  http://allani.pl/zestaw/768735 i poszłam do pobliskiego hipermarketu.
Nawrzucałam do koszyka kilka rzeczy i poszłam do kasy. Wróciłam do domu i znowu zasiadłam przed telewizorem. Koło 19 zrobiłam sobie sałatkę na kolację, a to co zostało wrzuciłam do lodówki.
Rano obudziły mnie czyjeś kroki i urywki rozmów... Myślałam, że to Julie i tata, ale jak się okazało pomyliłam się...

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział VIII ♥

-O Boże... Co tu zdechło?- spytałam wchodząc do pokoju Megan.
-Moje uczucia....- mruknęła, pochlipując blondynka.
-Ehh... Meg proszę cię nie zaczynaj...- rzuciła Amy.
-Ale ja się koszmarnie czuję...- powiedziała, chyba sama do siebie.
-I tak też wyglądasz...- mruknęłam cicho- Co tak naprawdę się stało?- spytałam, bo nie byłam ani trochę w temacie.
-No, bo... John wyjechał do Francji, i .. i .. i on się nawet nie pożegnał...- mówiła i rozryczała się na nowo.
-Ona się buja w Johnie...- powiedziała mi na ucho Amy.
-Megan... Czy ty chcesz powiedzieć, że ryczysz nie wiadomo ile, tylko dla tego, że John pojechał do Francji i się nie pożegnał?- powiedziałam powoli analizując wszystko jeszcze raz.
-Dokładnie to siedzę tu i ryczę... 2 dni 3 godziny 24 minuty i 58 sekund... - mruknęła podnosząc głowę na chwilę- On wróci dopiero za 2 tygodnie...
-Wstawaj!- krzyknęłam.
-Ale najpierw ogarnij się...- dodała Amy.
-Nieee!- jęknęła i nakryła głowę kołdrą.
-Wstawaj i to już- rzuciłam ostro.
-Nie...
Wymieniłam z Amy spojrzenia i od razu pomyślałyśmy, chyba o tym samym.
-Na trzy... TRZY!- krzyknęłam i razem z moją przyjaciółką, pociągnęłyśmy Meg za nogę, która wystawała poza łóżko.
Od razu tego pożałowałam, bo tona chusteczek, która leżała na łóżku wysypała się na mnie i Amandę. Ale w sumie warto było, bo Meg wstała i chyba miała zamiar ogarnąć się.
Otworzyłam szafę i wybrałam ubrania dla niej.
-Masz!- powiedziałam podając jej http://allani.pl/zestaw/760209, bieliznę  i kosmetyczkę. Popchałam ją delikatnie w stronę łazienki.
-Czekamy na ciebie!- krzyknęła Amy, przy okazji przybijając mi piątkę.
Ogarnęłyśmy pokój, w czasie, gdy Meg się kąpała.
Pół godziny później, szłyśmy razem w trójkę przez jedną z wielu ulic Oxfordu . Było naprawdę świetnie, ale w pewnym momencie przyszedł Kyle i spieprzył nam to.
-Cześć!- krzyknął z połowy ulicy.
-Spierdalaj!- odparłam i pokazałam mu środkowy palec. Przyspieszyłam kroku razem z Meg i Amy, a potem weszłyśmy do pierwszej mijanej przez nas kawiarni. Miałam nadzieję, że chociaż nie pójdzie za nami, a potem nie zrobi nam siary przy ludziach. No, ale znając moje szczęście, ten incybel polazł za nami.
-Co tak uciekacie?- spytał dosiadając się do naszego stolika.
-A tobie chuj do tego...- mruknęła Amy.
-Lepiej stąd idź- rzuciłam.
-A posiedzę sobie...  Naprawdę miłe z was dziewczyny- powiedział.
Nastała niezręczna cisza mimo, iż moja ręka, aż garnęła się do tego, by mu przywalić. Powstrzymałam się, a to co po chwili miało miejsce zwaliło mnie z nóg.
-Weź stąd idź, ty jebany głupku! Nie rozumiesz co one do ciebie mówią?! Tam są drzwi dla twojej wiadomości! Spierdalaj!- wydarła się Meg, energicznie wstając z miejsca.
Kyle tylko popatrzył na nią swoim dziwnym wzrokiem.
-Chodźcie stąd...- rzuciłam pociągając za rękaw Megan.
Meg ciągle mierząc wzrokiem Kyle'a, posłusznie wyszła z kawiarni zostawiając w osłupieniu wszystkich, którzy siedzieli w środku.
-To było super!- krzyknęłam pełna podziwu, patrząc na Meg.
-No dokładnie... Ta jego mina była bezcenna. Aż szkoda, że nie zrobiłam wtedy zdjęcia... -powiedziała Amy
-I tu was zdziwię! Patrz!- rzuciłam, i pokazałam wyświetlacz mojego iPhona, na którym widniała dość osobliwa mina Kyle'a.
-Kurde nie wiem jak to zrobiłam... Skąd miałam tyle siły by tak  na niego nawrzeszczeć... Ale jego mina nie powiem była bezcenna- mruknęła Meg i delikatnie się uśmiechnęła.
-Nieważne... O tyle dobrze, że to było świetne!- wtrąciła Amy, i od razu zapomniałyśmy o całym zdarzeniu, sprzed ostatnich kilku minut.
Poszłyśmy do skate parku i spędziłyśmy tam kilka dobrych godzin.
Koło 21 wróciłam do domu. A tam zastałam coś co wprawiło mnie w osłupienie...

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział VII ♥

Przeszłam przez salon, który był połączony z kuchnią. Taty nie było i dobrze to wiedziałam. Pewnie sam by po mnie przyjechał do szpitala, ale musiał zostać w pracy po godzinach czy coś.
Ale coś tu było nie tak... Mimo, że tata od czasu rozwodu z nikim się nie związał, to było teraz czuć tu kobiecą rękę. Poszłam do mojego pokoju na górę. Tu na całe szczęście nic nie było ruszane. Siadłam na łóżku, po drodze rzucając torbę w kąt.
Wypadałoby zadzwonić do Amy i Meg, żeby powiedzieć, że już wróciłam do domu- pomyślałam.
 Napisałam szybko sms-a do dziewczyn, a potem zaczęłam analizować, to co się stało kilka minut wcześniej.
Greg mnie pocałował...ON MNIE POCAŁOWAŁ! TO JEST MÓJ PRZYJACIEL!!!- myślałam i głośno westchnęłam.
Włączyłam moją ulubioną płytę i ciągle myślałam o tym wszystkim. To było jakieś takie... dziwne? Chyba za intensywnie myślałam nad tym, bo potem usnęłam. Obudził mnie dźwięk krzątania kogoś w kuchni. Wstałam z łóżka i bezszelestnie zeszłam na dół.

-Tato?- spytałam i poszłam w stronę kuchni. To co zastałam prawie ścięło mnie z nóg. Jakaś obca baba łaziła mi po domu!
-Co pani tu robi?- spytałam głupio.
-Cześć jestem Julia- powiedziała przerywając krojenie marchewki i podając mi rękę, przy tym się uśmiechając.
-Że co proszę?- spytałam, nie podając kobiecie ręki na powitanie.
-Twój ojciec Ci chyba powinien wyjaśnić...- powiedziała i wróciła do swojej roboty, chowając wyciągniętą, do tej pory dłoń.  Nie bardzo wiedziałam o co chodzi i naprawdę chciałam się dowiedzieć. Tata stał przy lodówce szukając czegoś, więc wzięłam go na bok.
-Kto to?- spytałam na tyle cicho, aby ta cała Julie czy jak jej tam nie słyszała.
-Lisa? Co Ty tu robisz?- spytał zaskoczony.
-Mieszkam tu dla twojej informacji... Kto to?- spytałam ponownie.
-Nie przedstawiła ci się?- spytał bardziej sam siebie niż mnie.
-Przedstawiła... -rzuciłam.
-Przy kolacji wszystko Ci wytłumaczę- powiedział
-Ok- mruknęłam i pobiegłam na górę, by się przebrać.

Ubrałam się w jeden z tych wygodniejszych stroi, a potem poszłam się przejść. Ciągle myślałam kim jest ta baba włócząca się po moim domu... W końcu powinnam chyba wiedzieć.

Ruszyłam w stronę James Street, gdzie mieszkała Amy. Do Meg miałam trochę dalej i jakoś nie chciało mi się iść taki kawałek drogi samej.
Po chwili byłam w domy Amandy i gadałyśmy o wszystkim i o niczym. Bardzo się cieszyła, że wyszłam ze szpitala, bo jakoś pusto było beze mnie na lekcjach . Chyba brakowało jej tych moich odzywek do nauczycieli oraz moich ciągłych schadzek w ciągu lekcji do dyrektora, który jakoś bardzo przypadł mi do gustu, bo prawie na każdej lekcji do niego łaziłam.
-Idziemy do Meg?- spytała w pewnym momencie.
-Jasne- rzuciłam i poszłyśmy do blondynki.
Drzwi otworzyła nam mama Meg i powiedziała, że możemy iść do niej na górę, ale mamy trochę uważać. Zupełnie nie wiedziałam o co jej wtedy chodziło z tym 'uważajcie' . Po chwili okazało się o co biegało...





poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział VI ♥

-Greg! No ruszaj się! Wiesz, że za 2 godziny wylatuję!- krzyknęłam do niego, wychodząc z klubu. Skłamałam byle ruszył się, bo aż nie dobrze mi było jak patrzałam na tych wszystkich ludzi. Albo dziwki albo sieroty, które nawet nie wiedzą gdzie jest bar, a stoją obok niego, albo najebani w trzy dupy debile. Żenada.
-Idę... Na razie Sally!- rzucił w głąb- Idę! Czekaj Lisa!- powiedział. Zatrzymałam się na środku ulicy i poczekałam na przyjaciela. On coś krzyknął, ale nie zdążyłam zareagować. Poczułam silny ból, a potem już nic...

Szczerze? Dużo nie pamiętam. Pamiętam tylko to, że jak się obudziłam to wokół mnie skakali lekarze i rodzina. Przyjechał nawet Peter, ale tylko na chwilę, bo mama sama leżała w szpitalu. Później od taty dowiedziałam się, o tym wypadku i całej reszcie. Greg ciągle czuł się winny temu, ale tak prawdę mówiąc sama sobie byłam winna, bo mogłam uważać. Trudno. Wiem, że zapadłam w śpiączkę. Nie trwało to długo- chyba 3 czy 4 dni.


* dwa miesiące później *

-Cieszę się, że stąd wychodzę - powiedziałam zaciągając się świeżym powietrzem, pierwszy raz od pewnego czasu.
-Ja też się cieszę. Ciągle mi głupio... No bo w sumie to przeze mnie tu leżałaś- odparł Greg.
-Skończ już, okey?- rzuciłam, bo aż wkurzało mnie to, że Greg ciągle chciał brać odpowiedzialność  za to co się stało te 2 miesiące wcześniej.
-Dobrze... Skoro sobie tego życzysz...- powiedział i jednocześnie parsknęliśmy śmiechem.
-Szkoda, że straciłam tyle czasu tutaj- rzuciłam wsiadając do auta przyjaciela.
-Nadrobisz to- odparł z uśmiechem.
Po kilku minutach jazdy byliśmy pod moim domem. Wyszłam na zewnątrz, a Greg za mną. Odprowadził mnie pod same drzwi, co było bardzo miłym gestem z jego strony.
-Uciekam- powiedział i podał mi torbę.
-Jasne- odparłam i już  chciałam wejść do środka, ale on złapał mnie mocno za ramię.
-Auu... To boli- powiedziałam z wyrzutem, ale on tylko zamknął moje usta pocałunkiem.
-Do zobaczenia- rzucił, gdy już oderwaliśmy się od siebie, i poszedł w stronę swojego samochodu. W sumie było całkiem przyjemnie... Weszłam do środka i ciężko oparłam się o drzwi. Musiałam przemyśleć sobie tą całą sytuację...



wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział V ♥

-Halo?
-Cześć Lisa. Tu Peter. Słuchaj. Twoja mama jest w szpitalu- powiedział nowy facet mojej matki.
-Hej- rzuciłam od niechcenia, jednak po chwili dotarło do mnie co powiedział Peter- Czemu mama jest w szpitalu?! Świetnie się nią opiekujesz!- darłam się do słuchawki.
-Ale Lisa... Twoja mama jest w ciąży- powiedział, gdy w końcu skończyły mi się określenia na niego.
-Jaja sobie teraz robisz? Nie masz innych rzeczy do roboty niż żarty stroić?- mówiłam.
-Nie... Mówię poważnie.
-Jak chcesz dzieci sobie robić to sobie rób z kimkolwiek innym, ale nie z moją mamą.
-Lisa weź przestań- przerwał mi.
-Czemu mama leży w szpitalu?- spytałam.
-Nie wiedziałaś?
-Ale że co? Że mama jest w ciąży czy że jej chłopak to palant?
-Mogłabyś się opanować? Twoja mama ma problemy z ciążą.
-Jakie problemy? O czym ty mówisz?- pytałam.
-To 5 miesiąc i coś tam poszło nie tak...
-Ja jebie...- rzuciłam i odłożyłam słuchawkę.

Zbiegłam po schodach i zaczęłam ubierać buty w korytarzu.
-Gdzie idziesz?- spytał mój tata widząc mnie.
-Do Meg albo Amy- rzuciłam.
-Coś się stało?
-Mama jest w ciąży- powiedziałam i wyszłam z domu zostawiając ojca w osłupieniu.

Poszłam do parku, bo zwykle tam siedziały, Amy i Meg, moje przyjaciółki... Nie wiem czy to dobre określenie 'przyjaciółki', w każdym bądź razie niech tak zostanie. Przegadałam z nimi ponad pół dnia i czuję się z tą myślą trochę lepiej, jednak ciągle nie rozumiem dlaczego dowiaduję się ostatnia.
Gdy wróciłam do domu zobaczyłam tatę pakującego walizkę.
-Co ty robisz? - spytałam
-Pakuj się, jedziemy do matki.
-Chory jesteś? Mam zaliczenia! Jeśli chcę zdać do następnej klasy muszę się uczyć. Sam kazałeś chodzić mi do tej szkoły! To tak po pierwsze. A po drugie: nie mam zamiaru tam jechać! NIE MAM I JUŻ! - krzyknęłam i pobiegłam na górę. Głupie dziecko i tyle z nim roboty. Chodź pojedziemy do mamusi zobaczyć jak się czuje ... ble, ble, ble... Nie miałam zamiaru gdziekolwiek  jechać.
Gdy myślałam o nich wszystkich, aż mi się zbierało na wymioty. Chwyciłam telefon i wykręciłam numer Grega.
-Przyjdź do mnie.
-Coś się stało?
-Nie pytaj, tylko przyjdź do mnie.
-Zaraz będę.

Przebrałam się w rozkloszowaną czarną spódnicę i koralową koszulę. Musiałam się stąd wyrwać i to już. Greg jak zwykle wszedł po drzewie i wlazł mi na balkon.
-Cześć. Jesteś mi potrzebny.
-Co jest?
-Muszę się rozerwać. Mama jest w ciąży.
-Żartujesz?
-Czy ja wyglądam jakbym żartowała?
-Chodź, pójdziemy..
-Ha-ha-ha - przerwałam mu akcentując każdą sylabę- Już będę skakać po drzewie w spódnicy. Zejdę dołem i coś wymyślę. Czekaj na mnie przed domem.
Zeszłam cicho na dół mając nadzieję, że ojciec się nie zorientuje. Ale niestety zorientował się.
-Znowu gdzieś idziesz?- spytał.
-Co w tym dziwnego?
-Zostajesz w domu- powiedział stanowczo.
-Jak chcesz jechać do mamy, to chyba musisz mieć jakiś prezent, co nie?- skłamałam na poczekaniu, bo nie kwapiło mi się latanie po sklepach w poszukiwaniu jakiegoś gówna dla niej i tego bobasa.
-To leć- rzucił i wrócił do salonu. Wzięłam moje buty na szpilce i wyszłam z domu zamykając drzwi.

-Nie zorientował się?- spytał chłopak stojąc przy skrzynce na listy.
-Nie- rzuciłam i ruszyłam z nim w stronę klubu.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział IV ♥

Wychodząc ze szkoły wpadłam na kogoś. Uniosłam głowę i moim oczom ukazał się ten wyrzutek społeczny- Kyle.
-Uważaj jak chodzisz.
-Bo co? Weź się ze mną umów i po sprawie.
-A weź spierdalaj- rzuciłam i zacisnęłam dłoń w pięść. 
-Panienka jest ostra.
-No i co?
-Lubie takie... - powiedział i oblizał wargi.
-Gnojek- rzuciłam i w ostatniej chwili opanowałam emocje. Chciałam wyjść na zewnątrz, ale sukinsyn dość dobrze blokował mi przejście. Przez chwilę mocowałam się z nim, a potem przyszedł jakiś starszy chłopak i powiedział, że ma spadać, bo mu mordę obije. Kyle odszedł, a ja stałam w korytarzu jak słup soli.

-Dzięki- rzuciłam do niego.
-Nie ma za co. Jesteś nowa? Jak się nazywasz?
-Lisa- wykrztusiłam.
-Robbie.
-Cześć- powiedziała Meg - Widzę, że poznałaś już mojego brata- dodała.
Uśmiechnęłam się, bo facet podobał mi się, ale nie chciałam tego okazywać.
-To Sue, jego dziewczyna- rzuciła po chwili, i w tym samym momencie wyłoniła się postać ślicznej dziewczyny. Poznałam się z nimi, a potem chciałam iść do domu, ale nagle z głośników zabrzmiał komunikat 'Lisa Hall proszona jest do gabinetu dyrektora...' i tak jeszcze z kilka razy.
-No cóż... Musze iść. Narazie- powiedziałam i poszłam do tego pieprzonego gabinetu.

-Panna Hall, ma się rozumieć?- spytał dyrektor.
-Tak. Tylko ciągle nie wiem czemu tu jestem- rzuciłam arogancko.
-Bójka w szkole- odparł gładko.
-To nie moja wina. To zaczął mnie prowokować. A poza tym to nie była bójka- powiedziałam na swoją obronę.
-To twój pierwszy dzień w szkole i pierwsze wykroczenie, więc zostajesz dzisiaj w kozie za karę- przekrzyczał mnie
-Uważaj, bo zostanę po lekcjach- krzyknęłam wychodząc i trzaskając drzwiami.

Ruszyłam w stronę domu, mając nadzieję, że ten dzień już się skończy. Ale niestety... Po drodze ktoś na mnie wpadł i wylał na mnie swoją kawę, potem była kontrola 'bilecików', a ja oczywiście zapomniałam kupić i w efekcie, muszę zapłacić mandat. Na następny dzień musiałam zostać dwie godziny w kozie, bo wczoraj to opierdzieliłam.

Kilka dni po tych całych incydentach, poszłam na miasto zobaczyć jak tu jest. Umówiłam się z Amy i Meg do centrum handlowego. Bez problemu znalazłam pasaż, gdyż był bardzo duży i stał niedaleko mojego domu. Chciałam iść w stronę Starbucksa, w którym byłyśmy umówione. Ruszyłam prosto i rozglądałam się w poszukiwaniu miejsca naszego spotkania. Nie zajęło mi to dużo czasu, i po chwili siedziałam przy stoliku z dziewczynami.

-Idziemy po coś do picia. Wziąć ci coś?- spytała Meg.
-Średnie latte- odparłam. Wyciągnęłam z plecaka słuchawki.
Pewnie trochę im zejdzie na stanie w tej kolejce- pomyślałam.
Założyłam słuchawki i włączyłam piosenkę. Po chwili zabrzmiały ukochane dźwięki. Cichutko nuciłam pod nosem. W  między czasie obserwowałam różnych chłopaków, którzy przechadzali się wśród wolnych i pół-zajętych stolików. Była pora obiadowa, a Starbucks stał obok wszystkich innych restauracji i barów z fast-foodem. Tłok niesamowity, ale nadażyła się dobra okazja do pogapienia się na ludzi. Wypatrzyłam grupkę skejtów, którzy byli akurat moim typie. Gapiłam się na nich jak ciele na malowane wrota, i wśród nich wypatrzyłam Grega! GREGA! Co on tam robił? A obok niego Robbie ze Sue- swoją dziewczyną. Gapiłabym się na nich, jeszcze długo długo, gdyby nie to, że przyszły dziewczyny z kawami.
-Co się tak gapisz tam? - spytała jak zwykle na luzie Amy.
-Spójrzcie kto tam stoi.
-Ojej! Zawołam ich!- rzuciła szybko Meg i pobiegła do nich.
-Ona tak zawsze?- spytałam.
-Mhm- mruknęła Amy i napiła się swojej kawy.

Chłopcy i Sue dołączyli do nas po chwili, a za nimi przyszła ich paczka. Poznałam wszystkich i w ten sposób zyskałam kilkoro nowych znajomych.
Cały dzień spędziłam na zakupach z dziewczynami, a potem poszłam z Gregiem na jakąś imprezę. Oczywiście, i tym razem wylądowałam w nie swoim łóżku, ale na szczęście byłam w nim sama.  Na pewno byłam w domu Grega, bo gdy się obudziłam mój przyjaciel wołał mnie na coś do jedzenia.
Wzięłam szybką kąpiel i ubrałam się w wczorajsze ubrania. Dobrze, że poznałam już trochę dom Grega, bo pewnie bym się potraciła w nim. Zeszłam po schodach na dół i zjadłam przygotowane przez mamę mojego znajomego, późne śniadanie. Później poszłam do domu i nudziłam się w nim jak zwykle. I tak przez kilka następnych dni. Przełom nastąpił dopiero w środę, gdy zadzwonił do mnie telefon z nieznanego numeru...

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział III ♥

Gdy wstałam była 6.40. Dobrze, że nastawiłam budzik, bo pewnie bym wcale nie wstała. Ubrałam dzień wcześniej naszykowany komplecik, a potem poszłam ułożyć włosy do jako takiego składu. Pomalowałam dość grubą linię eyelinerem, rzęsy lekko wytuszowałam.
Chwyciłam mój nowy plecak i zeszłam na dół. Zjadłam płatki na śniadanie, a potem poszłam na przystanek autobusowy. W sumie nie zależało mi na szkole, ale chciałam trochę się rozejrzeć.
Wsiadłam do autobusu i po 10 minutach stałam pod dość okazałą szkołą. Zatrzymałam się na chwilę i zmierzyłam ją wzrokiem. Nie było źle. Pewnym krokiem weszłam do środka. Wyciągnęłam z plecaka zmiętą kartkę papieru, na której widniał plan lekcji. Ruszyłam pod wyznaczoną salą. Poczekałam na dzwonek oraz, aż wszyscy wejdą do klasy. Po 5 minutach od dzwonka, odważnym krokiem wkroczyłam do sali.

-Aaa... panna Hall- powiedziała babka siedząca przy biurku.
-Tak.
-Proszę zająć miejsce tam obok Megan- odparła i wskazała mi miejsce koło dziewczyny w szarej bluzie i blond włosach.
-Hej- rzuciła.
-Cześć- odparłam i wyjęłam książki z plecaka.
-Megan. Możesz mówić Meg.
-Lisa.
-Kiedy przeprowadziłaś się tu?
-Kilka dni temu.
-Ej... nowa. Umówisz się?- spytał ktoś z tyłu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że to jakiś brunet z idiotycznym uśmiechem na mordzie.
-Kto to?- spytałam Megan.
-Kyle- rzuciła dziewczyna siedząca przed nami, brunetka, której mogłam pozazdrościć urody.
-Gnojek- syknęłam.
-Amanda jestem.
-Lisa- odparłam.
Odwróciłam się do tego całego Kyla i pokazałam mu środkowy palec. Jego koledzy zaczęli mówić coś w stylu 'uuuu! ostra jest, Kyle olała' i się śmiali.
Gdy zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy jako pierwsza. Poczłapałam do mojej szafki, którą o dziwo znalazłam. Wrzuciłam niepotrzebne książki i poszłam w stronę sali matematycznej.

-Lisa! - powiedział ktoś za moimi plecami. Jak się okazało do Meg.
-Tak?- spytałam.
-Co tak uciekasz nowa? Wyluzuj. Idziesz z nami na lekcje?- wtrąciła Amanda.
-Mam imię to po pierwsze, a po drugie nie znam się jeszcze na szkole, więc raczej nie mam wyboru - rzuciłam i poszłam razem z nimi.

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział II ♥

Po drodze opowiadaliśmy co się zmieniło w naszym życiu, śmiejąc się wspominając lata, gdy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
-Twoi rodzice się rozwodzą?- spytał zdziwiony.
-Tak, ale nie obchodzi mnie to jakoś specjalnie.
Później pochodziliśmy trochę po mieście i poszliśmy na imprezę.
Prawie nic z niej pamiętam, bo zwykle nie gardzę kieliszkiem wódki albo i 15.
Rano obudziłam się w nie swoim domu, na dodatek leżąc w łóżku, które na pewno nie było moje. Obok szafy stał jakiś facet, co jeszcze bardziej pogarszało tą sytuację... Popatrzyłam na niego i uświadomiłam sobie, że to był Greg.
-Greg!- krzyknęłam.
-Oo... hej. Fajnie, że się obudziłaś. Co się tak drzesz?- spytał stojąc nade mną.
-Co ja tu robię?
-Byliśmy pijani... I później jakoś tak wyszło... Przepraszam.
-No trudno- mruknęłam.
-A wiesz co ci powiem? Dobra jesteś w te klocki- powiedział  po chwili ciszy, a ja uśmiechnęłam się.
-Pójdę zrobić kawy.
-I fajnie- odparłam i nakryłam pierzyną głowę. Do domu wróciłam gdzieś po 12, bo i tak nie było spieszno.

-Hej tato!- powiedziałam wchodząc do środka.
-Lisa? Gdzieś ty była?!
-Nie twój interes- rzuciłam i pobiegłam na górę. Nie lubiłam tłumaczyć się nikomu. Tym bardziej ojcu.

Weszłam do mojego pokoju i siadłam na łóżku. Zrzuciłam ciuchy z siebie i poszłam się wykąpać. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czarne rurki i szarą bluzę. Chwyciłam laptopa i zaczęłam przeglądać parę stronek.
-Chciałabyś może zjeść ze mną?- spytał mój ojciec wchodząc do pokoju bez uprzedzenia.
-Może byś zapukał?
-Lisa nie chcę się z tobą kłócić. Proszę cię informuj mnie na przyszłość jak chcesz u kogoś spać. Umowa stoi?- powiedział łagodnie.
-No dobrze- mruknęłam.
-To co skusisz się na spaghetti?- rzucił uśmiechając się, bo był całkiem niezłym kucharzem.
-Jasne. Tato...
-Tak?
-Przepraszam za wszystko- wyszeptałam.
Mój tata jak to miał w zwyczaju, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Ja też przepraszam- odpowiedział, a potem zeszliśmy zjeść przygotowany przez niego posiłek.

Gdy już zjadłam obiad, wróciłam do pokoju i wyszłam na balkon. Siadłam na krześle, które tam stało. Słońce lekko przygrzewało, a ja wprost nienawidziłam siedzieć bezczynnie. Zwłaszcza w taką uroczą pogodę. Ruszyłam swoje cztery litery i poszłam wyciągnąć nowe ubrania z szafy. Ubrałam granatowe rurki, koszulę w kratę i czarne trampki.
-Idę na spacer!- krzyknęłam i poszłam w stronę jakiejś uliczki. Ciągle nie znałam tego miejsca.
Była niedziela i w końcu każdy dzisiaj jeszcze przebywał na zewnątrz. Było ciepło. Trochę nawet za ciepło jak na maj. Zrobiłam rundkę wokół parku i kilku ulic, i wróciłam do domu.

-Tak szybko?- spytał zdziwiony ojciec.
-Miało mnie nie być cały dzień?- spytałam śmiejąc pod nosem. On tylko zaśmiał się pod nosem.
-Słuchaj Lisa... Jutro musisz iść do szkoły, wszystko zostało już załatwione, więc...
-Że co proszę?! Został miesiąc do wakacji, a ty mi każesz zapierdalać do jakiejś idiotycznej szkoły!- rzuciłam.
-Lisa, ale poznasz kogoś... Chcesz gnić cały miesiąc przed komputerem czy innym badziewiem?- spytał
-Muszę?- spytałam.
-Musisz. Masz- powiedział podając mi plecak- Wszystkie książki masz w środku. Plan lekcji też... Życzę miłej szkoły- dodał.
-Tato o której wychodzisz do pracy?- spytałam.
-Przed 7, więc musisz sobie poradzić beze mnie rano- uśmiechnął się i poszedł do salonu.

Wzięłam ten nieszczęsny plecak i poszłam na górę. Ważył chyba tonę! Rzuciłam go pod biurko i naszykowałam zestaw ubrań. Czas do godziny 23 zleciał szybko i umyłam się tylko, a potem poszłam spać.