wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział V ♥

-Halo?
-Cześć Lisa. Tu Peter. Słuchaj. Twoja mama jest w szpitalu- powiedział nowy facet mojej matki.
-Hej- rzuciłam od niechcenia, jednak po chwili dotarło do mnie co powiedział Peter- Czemu mama jest w szpitalu?! Świetnie się nią opiekujesz!- darłam się do słuchawki.
-Ale Lisa... Twoja mama jest w ciąży- powiedział, gdy w końcu skończyły mi się określenia na niego.
-Jaja sobie teraz robisz? Nie masz innych rzeczy do roboty niż żarty stroić?- mówiłam.
-Nie... Mówię poważnie.
-Jak chcesz dzieci sobie robić to sobie rób z kimkolwiek innym, ale nie z moją mamą.
-Lisa weź przestań- przerwał mi.
-Czemu mama leży w szpitalu?- spytałam.
-Nie wiedziałaś?
-Ale że co? Że mama jest w ciąży czy że jej chłopak to palant?
-Mogłabyś się opanować? Twoja mama ma problemy z ciążą.
-Jakie problemy? O czym ty mówisz?- pytałam.
-To 5 miesiąc i coś tam poszło nie tak...
-Ja jebie...- rzuciłam i odłożyłam słuchawkę.

Zbiegłam po schodach i zaczęłam ubierać buty w korytarzu.
-Gdzie idziesz?- spytał mój tata widząc mnie.
-Do Meg albo Amy- rzuciłam.
-Coś się stało?
-Mama jest w ciąży- powiedziałam i wyszłam z domu zostawiając ojca w osłupieniu.

Poszłam do parku, bo zwykle tam siedziały, Amy i Meg, moje przyjaciółki... Nie wiem czy to dobre określenie 'przyjaciółki', w każdym bądź razie niech tak zostanie. Przegadałam z nimi ponad pół dnia i czuję się z tą myślą trochę lepiej, jednak ciągle nie rozumiem dlaczego dowiaduję się ostatnia.
Gdy wróciłam do domu zobaczyłam tatę pakującego walizkę.
-Co ty robisz? - spytałam
-Pakuj się, jedziemy do matki.
-Chory jesteś? Mam zaliczenia! Jeśli chcę zdać do następnej klasy muszę się uczyć. Sam kazałeś chodzić mi do tej szkoły! To tak po pierwsze. A po drugie: nie mam zamiaru tam jechać! NIE MAM I JUŻ! - krzyknęłam i pobiegłam na górę. Głupie dziecko i tyle z nim roboty. Chodź pojedziemy do mamusi zobaczyć jak się czuje ... ble, ble, ble... Nie miałam zamiaru gdziekolwiek  jechać.
Gdy myślałam o nich wszystkich, aż mi się zbierało na wymioty. Chwyciłam telefon i wykręciłam numer Grega.
-Przyjdź do mnie.
-Coś się stało?
-Nie pytaj, tylko przyjdź do mnie.
-Zaraz będę.

Przebrałam się w rozkloszowaną czarną spódnicę i koralową koszulę. Musiałam się stąd wyrwać i to już. Greg jak zwykle wszedł po drzewie i wlazł mi na balkon.
-Cześć. Jesteś mi potrzebny.
-Co jest?
-Muszę się rozerwać. Mama jest w ciąży.
-Żartujesz?
-Czy ja wyglądam jakbym żartowała?
-Chodź, pójdziemy..
-Ha-ha-ha - przerwałam mu akcentując każdą sylabę- Już będę skakać po drzewie w spódnicy. Zejdę dołem i coś wymyślę. Czekaj na mnie przed domem.
Zeszłam cicho na dół mając nadzieję, że ojciec się nie zorientuje. Ale niestety zorientował się.
-Znowu gdzieś idziesz?- spytał.
-Co w tym dziwnego?
-Zostajesz w domu- powiedział stanowczo.
-Jak chcesz jechać do mamy, to chyba musisz mieć jakiś prezent, co nie?- skłamałam na poczekaniu, bo nie kwapiło mi się latanie po sklepach w poszukiwaniu jakiegoś gówna dla niej i tego bobasa.
-To leć- rzucił i wrócił do salonu. Wzięłam moje buty na szpilce i wyszłam z domu zamykając drzwi.

-Nie zorientował się?- spytał chłopak stojąc przy skrzynce na listy.
-Nie- rzuciłam i ruszyłam z nim w stronę klubu.

3 komentarze: