poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział VI ♥

-Greg! No ruszaj się! Wiesz, że za 2 godziny wylatuję!- krzyknęłam do niego, wychodząc z klubu. Skłamałam byle ruszył się, bo aż nie dobrze mi było jak patrzałam na tych wszystkich ludzi. Albo dziwki albo sieroty, które nawet nie wiedzą gdzie jest bar, a stoją obok niego, albo najebani w trzy dupy debile. Żenada.
-Idę... Na razie Sally!- rzucił w głąb- Idę! Czekaj Lisa!- powiedział. Zatrzymałam się na środku ulicy i poczekałam na przyjaciela. On coś krzyknął, ale nie zdążyłam zareagować. Poczułam silny ból, a potem już nic...

Szczerze? Dużo nie pamiętam. Pamiętam tylko to, że jak się obudziłam to wokół mnie skakali lekarze i rodzina. Przyjechał nawet Peter, ale tylko na chwilę, bo mama sama leżała w szpitalu. Później od taty dowiedziałam się, o tym wypadku i całej reszcie. Greg ciągle czuł się winny temu, ale tak prawdę mówiąc sama sobie byłam winna, bo mogłam uważać. Trudno. Wiem, że zapadłam w śpiączkę. Nie trwało to długo- chyba 3 czy 4 dni.


* dwa miesiące później *

-Cieszę się, że stąd wychodzę - powiedziałam zaciągając się świeżym powietrzem, pierwszy raz od pewnego czasu.
-Ja też się cieszę. Ciągle mi głupio... No bo w sumie to przeze mnie tu leżałaś- odparł Greg.
-Skończ już, okey?- rzuciłam, bo aż wkurzało mnie to, że Greg ciągle chciał brać odpowiedzialność  za to co się stało te 2 miesiące wcześniej.
-Dobrze... Skoro sobie tego życzysz...- powiedział i jednocześnie parsknęliśmy śmiechem.
-Szkoda, że straciłam tyle czasu tutaj- rzuciłam wsiadając do auta przyjaciela.
-Nadrobisz to- odparł z uśmiechem.
Po kilku minutach jazdy byliśmy pod moim domem. Wyszłam na zewnątrz, a Greg za mną. Odprowadził mnie pod same drzwi, co było bardzo miłym gestem z jego strony.
-Uciekam- powiedział i podał mi torbę.
-Jasne- odparłam i już  chciałam wejść do środka, ale on złapał mnie mocno za ramię.
-Auu... To boli- powiedziałam z wyrzutem, ale on tylko zamknął moje usta pocałunkiem.
-Do zobaczenia- rzucił, gdy już oderwaliśmy się od siebie, i poszedł w stronę swojego samochodu. W sumie było całkiem przyjemnie... Weszłam do środka i ciężko oparłam się o drzwi. Musiałam przemyśleć sobie tą całą sytuację...



1 komentarz: